środa, 2 lipca 2014

Wyprzedaże, nie dziękuję



Minęły pierwsze dni od podjęcia przez nas decyzji o wdrażaniu w życie minimalizmu. No cóż, na chwilę obecną nie jest szczególnie ciężko. Najpierw był weekend i korzystaliśmy z ładnej pogody, wiec wyrzucanie, sortowanie, oddawanie i sprzedawanie nadmiaru naszego dobytku - postanowienie numer jeden - zostało odroczone. W kolejnych dniach nie byliśmy w żadnych sklepach, za wyjątkiem lokalnego spożywczego oraz pana sprzedającego czereśnie ze skrzynki przy drodze, wiec nie było pokus do nabywania nowych dóbr. 

W galeriach handlowych trwa sezon wyprzedaży.  Będę musiała mieć na uwadze obchodzenie ich z daleka, aby móc dotrzymać postanowienia numer dwa, o nie wydawaniu pieniędzy, na rzeczy inne niż absolutnie konieczne. Jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się, ze zakup trzech par przecenionych spodni w ulubionej sieciówce czy dwóch solidnych reklamówek nowych ciuchów dla dzieci (również w SUPER-cenach oczywiście) jest wydatkiem więcej niż niezbędnym. Ale nie jest i tego się trzymajmy :)

Aby wynagrodzić sobie braki w sezonowych zakupach, wieczorem zdecydowałam się na przegląd garderoby, a konkretnie plastikowych pojemników i półek z ubraniami czekającymi aż dzieci urosną. Są tam kupione przeze mnie "na zapas" rozmaite ubranka, liczne prezenty od babć, cioć i znajomych przezornie kupujących "na dwa rozmiary do przodu", a także trochę ciuszków otrzymanych w spadku po zaprzyjaźnionych dzieciach. 

Ubranka zostały wstępnie posegregowane rozmiarowo. Te które zupełnie nie przypadły mi do gustu (gdy je kupowałam miałam zapewne chwilowy przypływ niepoczytalności) odłożyłam. Jeszcze w tym tygodniu planuję uporządkować szafę Poli, w której leży sporo za małych ubranek.  Postaram się sprzedać kilka z nich na Allegro. Jeśli znajdą się chętni, będę miała większą motywację do rozstania się z innymi rzeczami. 

Brak komentarzy: